Witam
Sztuką łowienia karpi zacząłem interesować się gdy zobaczyłem po raz pierwszy w życiu hol jednego z nich, jego siłę i waleczność do momentu podebrania. Wędkowanie zaczynałem na pobliskim jeziorze pod okiem mojego nauczyciela, ś.p Dziadka. Dla mnie łowienie kończyło się na wyciąganiu ,,bączków'' i nawet nie wyobrażałem sobie, że mogę złowić coś większego niż dłoń.
Pewnego dnia, gdy już zaczynałem samodzielne wyjazdy zobaczyłem że w okolicach mojego jednego spławika wydobywają się ,,bomble'', pamiętałem że, Dziadek mówił mi, że może to być oznaka żerowania ładnego karpia, lina. Ostrożnie zwinąłem swój spławik, na haczyk założyłem kilka kukurydz i zarzuciłem starannie w miejsce oznak żerowania po czym pod nęciłem garścią kukurydzy w miejsce spławika. Po kilku minutach oczekiwania, widzę branie, spokojne ale zdecydowane prowadzenie spławika. Zacinam. Czuję duży opór, nigdy wcześniej nie miałem doczynienia z podobnym holem. Po kilkunastu minutach holu ryba ląduje w podbieraku, ja z niedowierzaniem i ogromnym zaszczytem wołam mojego Dziadka żeby pomógł mi z wyczepieniem, ważeniem i mierzeniem karpia gdyż, sam trochę bałem się w ogóle dotknąć go.:).
Od tamtego czasu zacząłem interesować się łowieniem karpi. Zacząłem kupować swoje pierwsze gazety wędkarskie i czytałem artykuły związane wyłącznie z karpiowaniem. Wciągnąłem w to swojego najlepszego kolegę z którym na rybach spędziłem wiele, wiele, wiele godzin. Gdy poznałem już tajniki podstawowego zestawu karpiowego pora na zakup elementów zestawu i kulek proteinowych . To było nie lada wyzwanie gdyż w okolicznych sklepach sama nazwa budziła w sprzedawcach zdziwienie. W końcu udało się. Kupiłem paczkę 0.5 kg kulek firmy bez firmy o zapachu wanilii. Po zakupie od razu wyprawa na pobliską żwirownie w nadziei na jakąś ładną sztukę. Apetyt na sukces podnosił dodatkowo fakt, że o tym zbiorniku i jego karpiach krążyły już legendy, jak to ryby wciągają wędki do wody, zrywają żyłki, łamią wędziska. Wyprawą była pierwsza w życiu ,,nocka''. Zestawy zarzucone w wydawało by się najlepsze miejsca, a po całej nocy obserwowania ,, bombek'' bo o elektronice nie było nawet mowy już usypialiśmy nad wędkami, nagle branie u sąsiada który siedział kilka stanowisk dalej, melduje się karp wielkości około 10 kg który wziął na czerwonego robaka. Było to dla nas dużym szokiem. Nie poddawałem się jednak, razem z kolega zasięgnęliśmy porady starszych wędkarzy którzy podpowiedzieli że dawniej karpie łowiono na gotowane ziemniaki. Kolejne wyprawy wzbogaciliśmy więc zestawy tak aby na jednej wędce lodował ziemniak na drugiej kulka które okazały się nie skuteczne do wyczerpania ich. Na nową przynętę udawało nam się od czasu do czasu złowić jakiegoś cyprinusa, było to dla nas młodych niesamowite doświadczenie, każda wyprawa przynosiła nowe nadzieje. Karpie nie były duże bo łowione w granicach 1-4kg jednak uciecha i rudość z każdej złowionej ryby pozostała w pamięci do dziś.
Tak wyglądały właśnie początki karpiowania w moim wykonaniu. Z biegiem czasu zacząłem wzbogacać swoje przynęty o nowe rodzaje kulek, pelletów, oraz nowy lepszy sprzęt. Wiedzę cały czas starałem się czerpać z nowych gazet oraz wyjazdów nad wodę które odbywałem. Największy postęp w rozwoju karpiowania osiągnąłem wraz ze zdaniem prawa jazdy, gdyż spokojnie mogłem wtedy pakować swój sprzęt w samochód oraz wyjazd mógł być już na dłuższy okres czasu. Ponadto mogłem jechać dalej i poznawać nowe wody. Wcześniej na ryby jeździłem motorowerem typu KOMAR więc nie było możliwości zabrać sprzętu na kilku dniowy wyjazd. Jednak miło wspominam te czasy. Komarek średnio psuł się co drugi albo trzeci wyjazd. Wtedy razem z kolegą o którym już wspominałem, próbowaliśmy do holować się nad wodę na zmianę w zależności od tego czyj sprzęt nawalił, gdyż on posiadał podobnego Komarka. Gdy wystąpiła poważniejsza awaria jeden z nas podróżował na rowerze, a wyglądało to tak że całą drogę trzymał się za ramię drugiego który ciągnął wszystko na swoim motorowerze. Do dzisiaj wspominamy te nasze wtedy wielkie wyprawy. Nie raz trzeba było siedzieć w ulewę nad wodą, lub burzę bez nawet płaszcza przeciwdeszczowego. Dzisiaj nie dysponuje jakimś wykwintnym sprzętem ze względu na ograniczenia finansowe ale staram się wzbogacać co jakiś czas o coś nowego. Lecz teraz jest na pewno dużo łatwiej o zakup nowego sprzętu lub przynęt itd. Kiedyś aby zarobić na wyjazd musieliśmy z kolegą najpierw kilka dni iść do pracy, najczęściej do zbiorów owoców itp.
Karpiarstwo to piękne hobby, mam nadzieję, że zdrowie pozwoli każdemu z nas Karpiarzy łowić jak najdłużej i jak największe sztuki.
Pozdrawiam Wszystkich.
Dawid Mańkowski.
Oto moje kilka zdjęć z pierwszysch wypadów, Przepraszam za jakość i za karpie leżącę na ziemi, jednak zapewniam, że każda z tych rybek odzyskała wolność.