Ujrzałem widok podobny do tego, który głęboko zapadł w mojej pamięci, kiedy pierwszy raz wchodziłem tunelem drzew nad morską plażę, chwila podekscytowania i jest…
Po chwili uniesienia przychodzi czas na rzeczywistość – cały sprzęt trzeba przetransportować pontonem na stanowisko. Mój kompan był już na łowisku dożo wcześniej, więc nie było problemu ze sprawną przeprawą. Pogoda dosłownie nasz rozpieszczała. Termometr pokazywał 23°C w słońcu. Nic tylko rozbijać obóz.
W wyborze miejscówek pomagały nam informacje przekazane przez opiekunów łowiska. Zatopione drzewa, kołki po starych pomostach, stare podwodne trzcinowiska to doskonała kuchnia dla cyprinusów.
Radosław Matej oraz pozostali opiekunowie wody są bardzo przyjaźnie nastawieni do wędkarzy, ale stanowczo podchodzą do zasad regulaminu i to bardzo mi się spodobało. Dbają o łowisko i jego mieszkańców, a długoletnia praca przynosi rezultaty. Każdy wędkarz znający i przestrzegający podstawowe zasady bezpiecznego łowienia karpi oraz amurów może bez obaw udać się na to łowisko.
Co do taktyki łowienia oraz nęcenia to już indywidualna sprawa każdego wędkującego. Mając możliwość łowienia na trzy wędki, dwa zestawy umieściłem na dnie obfitym w głęboki muł, trzeci powędrował na w miarę twarde dno w pobliżu podwodnych trzcin. Jako przynęty wykorzystuję sprawdzone kulki. Dwa zestawy złożone z neutralnie wyważonym pop-up Devil Krill z podciętymi orzechami wędrują na twarde i muliste podłoże.
Odwrotnie założony pozycjoner to celowe działanie. O tym, dlaczego w przypadku tych haków tak robię - napiszę pod koniec sezonu.
Trzeci zestaw składał się ze sprawdzonej kulki tonącej Devil Krill Winter 20mm oraz nowej, testowanej kulki Extazy 22mm, które także zostały użyte do nęcenia. Dodatkowo zestaw zostaje oblepiony pastą Devil Krill . Większa powierzchnia zestawu zapobiega zapadaniu się całości z muliste dno.
Zestawy zbudowane były na bazie plecionki Korda Supernatural 25lb , Fluorocarbonu Stiff Link 90lb oraz haków Korda Kaptor Kurv Shank Weed nr 4 . Każdy zestaw był wyważany w zależności od wielkości przynęty i rodzaju dna.
Do nęcenia używałem ugotowanej kukurydzy wymieszanej z mikropelletem, pelletem Red Halibut 12 i 15mm oraz z dodatkiem kulek Devil Krill. Zanęta została przygotowana dzień wcześniej, żeby wszystko się przegryzło. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że na wiosnę nie można przesadzać z ilością zanęty. Często zdarza się, że spore dawki zanęty wczesną wiosną przynoszą zupełnie odmienne efekty od zamierzonych. Ryby po prostu omijają takie miejsca. Jak to mówi Karel Nikl – lepiej mniej a treściwiej. Na trzeci zestaw powędrowały tylko kulki Extazy.
Ciepłe dni oraz zimne noce, gdzie temperatura spadała do -5°C sprawiły, że karpie podjęły współpracę dopiero w sobotę rano. Przed godziną siódmą moją uwagę zwraca delikatne szarpanie szczytówką, po chwili delikatny odjazd. Z pomostu nie dało się podjąć walki, ponieważ ryba zaparkowała w podwodnych zawadach. Udało się ją uwolnić dopiero przy pomocy środka pływającego. Ryba skusiła się na pop-up Devil Krill z orzeszkami.
W ciągu dnia pogoda się poprawiła i w samo południe miałem branie na „grubszy” zestaw zasypany kulkami Extazy. Tym razem też nie obyło się bez pontonu.
Po sesji zdjęciowej, „armaty” ponownie zostały wycelowane w wybrane cele i nadszedł czas oczekiwania w ostatniej dobie łowienia.
W nocy pogoda zmieniła się diametralnie. Zaczął wiać silny wiatr oraz padać rzęsisty deszcz. Uspokoiło się dopiero o szóstej rano. Chwilę później skuteczność Devil Krilla została potwierdzona kolejnym, choć tym razem mniej energicznym wybieraniem żyłki z kołowrotka. Powtarzamy schemat z pontonem i kolejny bardzo ładnie ułuszczony karp pozuje do wspólnej fotografii. Aura nie była zbyt przyjazna, więc ciepły kombinezon Trakkera uratował mi przysłowiowe cztery litery.
Ostatnie kilka godzin zasiadki upływały pod dyktando żmudnego pakowania. Chwilowy zanik wiatru pozwolił na zwijanie markerów oraz obserwację wody. Przy spokojnym dryfowaniu udało się spotkać wodnego wędrowca, który rozgościł się w naszej stołówce. W chwili wykonywania zdjęcia ryba ruszyła z impetem.
Byłem przekonany, że to już koniec szczęścia, ale postanowiłem zostawić wędki do ostatniej chwili. Zdjąłem je ze statywu i rozpocząłem pakowanie. Chwilę później Tobiasz holuje amura, Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pomimo sporej populacji tego gatunku w łowisku, jakimś dziwnym trafem amury skutecznie omijają zestawy wędkarzy.
Nie minęło 30 minut i z oddali słychać odkręcającą się szpulę kołowrotka. Okazało się, że warto czekać do końca z zestawami w wodzie. Na pożegnanie miałem przyjemność powalczyć z ostatnim tej zasiadki cyprinusem. Walka zakończyła się moim zwycięstwem i wspólnym zdjęciem.
Reasumując całokształt tej zasiadki, wyciągnąłem kilka wniosków. Zawsze warto zostawić zestawy w wodzie do samego końca. To, że nie mam brania z danej miejscówki nie oznacza jeszcze, że ryby tam nie żerują – może po prostu nie spodobał im się mój zestaw.
Z miejscówki nęconej tylko kulkami Extazy złowiłem jedną rybę, ale za to większą niż pozostałe. Bardzo jestem ciekaw czy ta zasada będzie sprawdzała się przez dalszą część sezonu.
Z karpiowymi pozdrowieniami
Przemysław Badyniak
Carp-World Team