Zbiorniki zaporowe kojarzą się głównie z dużą powierzchnią wody, wielką tamą i długą linią brzegową. A przecież są bardzo różne. Owszem, mogą mieć kilkaset czy kilka tysięcy hektarów, ale przecież w większości mają kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście hektarów. Łowienie karpi na 20 hektarowej wodzie będzie zupełnie inne niż na powierzchni 10 razy większej (fot 1).
Wspólne cechy
Wszystkie zbiorniki zalewowe mają jednak charakterystyczne wspólne cechy. Przede wszystkim są wodami przepływowymi, więc mają koryto. Oczywiście koryto współczesne (zwłaszcza w dużych wodach), może przebiegać inaczej niż koryto rzeki przed zalaniem. Nas jednak najbardziej interesuje to stare koryto, które w większości zaporówek jest najczęstszym miejscem przebywania karpi. To właśnie tam znajdują najwięcej pokarmu i w tych miejscach może my się spodziewać spławień, ale i brań. Jeżeli mamy do dyspozycji mapę wody z zaznaczeniem koryta lub starą mapę sytuacyjną sprzed zalania, znacznie nam to ułatwi wyszukiwanie łowisk. W niewielkich zbiornikach (do 50 ha) takie miejsca są zazwyczaj dostępne z brzegu. Da nam to komfort, gdyż do nęcenia i umieszczania zastawów nie będzie potrzebny środek pływający. Nieco gorzej sprawa wygląda w zbiornikach średniej wielkości, gdzie do koryta możemy już nie dorzucić, a zupełnie fatalnie w dużych. Tam bez łódki czy pontonu już się nie obejdzie. W takich sytuacjach musimy być przygotowani na wywożenie zarówno zanęty jak i zestawów.
Coś na dnie
Nie wszędzie jednak koryto (a właściwie jego obrzeża) jest tym najlepszym miejscem. W płytkich zbiornikach owszem, ale w głębokich sytuacja na dnie może być zupełnie inna. Trzeba pamiętać, że karpie będą tam gdzie jest pokarm. Możemy być pewni, że wszelkie nierówności dna: półki na opadającym dnie, podwodne górki i garby, zatopione drzewa i inne podwodne przeszkody będą odwiedzane przez karpie, jak również amury, które występują w większości zbiorników zaporowych (fot. 2).
W dużych, rozległych wodach, wyszukiwanie miejsc żerowania karpi jest czasochłonne, nawet jeżeli używamy nieodzownej dziś echosondy. Szukając przy jej pomocy miejsc do położenia zestawów, w pierwszej kolejności zwracajmy uwagę na ukształtowanie dna i na to co na nim się znajduje, a dopiero potem na ślady obecności ryb. Unikajmy płaskiego i mulistego dna. Jak napotkamy chropowate wskazania (dno na ekranie wygląda niczym tarka), oznaczmy to miejsce markerem. Być może echosonda wskazała kolonie małż, a może drobne kamienie, które też przecież są siedliskiem karpiowego pokarmu.