Zgodnie z moją obietnicą kulki TB "TEST NR 1 A" testowałem na zbiorniku Expert-Karp Nekielka. Co prawda nie za długą ze względu na pracę zasiadkę rozpocząłem dnia 09.10 i zakończyłem 12 października. Na zbiorniku zastała mnie dość ładna pogoda jak na tę porę roku. Niebo bezchmurne z lekko grzejącym słoneczkiem i delikatnym zachodnim wiaterkiem. Po rozbiciu namiotu i oporządzeniu reszty sprzętu, przyszedł czas na sondowanie łowiska. Po krótkim czasie postanowiłem, że ustawię sobie markera w odległości ok. 70m od brzegu na głębokości ok 2,2m, natomiast mój kuzyn, który mi towarzyszył postanowił, że markera ustawi sobie ok. 120m od brzegu na głębokości 2m.Temperatura wody wynosiła 12 stopni.
Taktykę na łowienie mieliśmy taką samą, czyli postanowiliśmy, że będziemy łowili punktowo. A więc na moje dwa zestawy założyłem testowe kulki TB i woreczki PVA z zawartością pelletów TB ULTRA FISH PELLET 6mm i ULTRA FISH PELLET BIO BETAINE6mm, natomiast mój kuzyn założył kulki i pellet innych firm.
Po wywiezieniu zestawów przyszedł czas na relaks i piwko. Po dwóch godzinach od wywózki, czyli około godziny 16:05 na moim lewym sygnalizatorze następują dwa piknięcia, lecz swinger stoi nieruchomo. Myślę sobie albo coś zaczęło się interesować przynętą, albo coś uciąga żyłkę. Lecz po 10 minutach sygnalizator odezwał się ponownie. Tym razem swinger zaczął delikatnie opadać. Gdy doszedłem do kija swinger można powiedzieć przykleił się do blanku i nastąpił dość intensywny odjazd.
Myślę sobie - jest dobrze, zacinka i siedzi, lecz po chwili nie czuję ryby na kiju. Wątpię by to był amur, bo coś za lekko idzie. Około 30 metrów od brzegu ryba daje o sobie znać i wybiera kierunek trzcin. Wsiadam na ponton i płyniemy z kuzynem za nią. Po kilku minutach holu ukazuje się nam piękny amur, lecz moja radość nie trwała za długo, ponieważ ryba wpłynęła pod ponton, a następnie w trzciny i wypluła haczyk. Troszkę się załamałem, ale gdy ochłonąłem pomyślałem sobie, że i tak jest dobrze, bo po dwóch godzinach nastąpiło pierwsze branie.
Po wywiezieniu zestawu około godziny 17:00 przyszedł czas na kawkę. Podczas wspólnej kawy z kuzynem analizujemy nowe kulki i stwierdzamy, że są wykonane dość starannie, mają dość szybką pracę w wodzie, są dość miękkie i mają intensywny, ale przyjemny zapach. Około godziny 19:15 przyszła pora na jakąś kolacyjkę. Podczas szykowania posiłku następuje bez żadnych zabaw dość intensywny wyjazd. Podbiegam zacinam i siedzi. Ryba stawia dość duży opór i wyciąga bez problemu kilka metrów żyłki ze szpuli. Myślę sobie, że chyba raczej nic małego to nie będzie. No i nie myliłem się, bo po około 15minutach walki, w podbieraku ląduje piękny duży karp - czyżby nowa życiówka? Ale po chwili myślę, że to chyba by było zbyt piękne.
Po dokładnym zwarzeniu okazuje się, że jednak mam nową życiówkę. Waga wskazała 19,8 kg. Szybka sesja zdjęciowa i ryba wraca w świetnej formie do wody. Byłem tak naładowany adrenalin, że nie mogłem założyć nowej kulki. Po chwili myślę sobie - te kulki są niesamowite. Po szybkiej wywózce robię dalej kolację. Lecz „niestety” znowu jej nie dokończyłem ponieważ około 20:20 następuje kolejny wyjazd na lewą wędkę - to jakiś sen czy co? Podbiegam, zacinam i rybka siedzi. Po 5 minutach na macie ląduje ładny 8.1 kg karpik. Szybka sesja i ryba trafia do wody.
Jestem niesamowicie szczęśliwy w przeciwieństwie do mojego kuzyna, który nawet jednego piknięcia nie miał. Podczas wywózki zestawu, gdy znajdowałem się pod markerem, okazało się, że na prawej wędce mam kolejne branie. Myślę sobie - to są jakieś czary. Niestety gdy dopłynęliśmy do brzegu rybki już nie było. Miała zbyt dużo czasu by się uwolnić, ale byłem tak zadowolony z tego dnia, że w ogóle nie żałowałem tego brania. W końcu miałem czas na kolacje. Po zjedzeniu i wypiciu ciepłej herbaty przyszedł czas na sen.
Nocka okazała się spokojna. Na drugi dzień obudził nas delikatny deszczyk. Po szybkiej kawie i śniadaniu przewieźliśmy zestawy. Po godzinie od wywózki wiatr zmienił się z zachodniego na wschodni i zaczęło dość mocno kręcić i w padać.
I tak sobie padało i wiało prawie cały dzień, który nie przyniósł nam żadnego brania. Wcale mnie to nie zdziwiło ponieważ nigdy nie miałem brania na tym zbiorniku jeśli wiało od wschodu. Na wieczór troszkę się uspokoiło i mogliśmy wywieść nasze zestawy na nowo. Po tym wietrze i deszczu okazało się, że temperatura wody spadła o 3 stopnie i miała tylko 9 stopni. Ale wierzyłem, że będzie jeszcze dobrze. Kolejna noc okazała się także spokojna. W piątek rano obudziły nas promienie słoneczne i delikatny zachodni wiaterek. Myślę sobie leżąc jeszcze w śpiworze, że przede mną jeszcze tylko jakieś 10 godzin łowienia. Więc wyskoczyłem z namiotu - szybka kawa, nowe woreczki pva z pelletem i z kilkoma pokruszonymi kulkami testowymi. Szybka wywózka i zestawy w wodzie. Około godziny 15:00 zacząłem się powoli pakować, aż tu nagle na prawej wędce kolejne pik pik i wyjazd. Po żyłce widziałem, że ryba płynie w trzciny, więc szybko na ponton i za nią, po jakiś 10 minutach w podbieraku ląduje ładny grubasek. Po dotarciu do brzegu szybka sesja i waga. Waga wskazuje 13,2 kg. Jestem bardzo szczęśliwy. Kuzyn mi tylko pogratulował i stał bez słowa, bo jego sygnałki przez trzy dni nie wydały żadnego piknięcia. Po tak wspaniałym wypadzie aż żal było wyjeżdżać no ale niestety praca, praca i jeszcze raz praca.
Reasumując mój 3 dniowy test kulek TB Test NR 1A. 5 brań z czego 3 ryby wylądowały na macie. Po raz kolejny udowodniłem niedowiarkom, że kulki TB na prawdę mają moc i spisują się na Łowisku Expert Karp Nekielka. No i najważniejsza jak dla mnie kwestia, że dzięki nim ustanowiłem sobie nowy rekord życiowy 19,8 kg.