Urodzinowy wyjazd zaplanowany był już od bardzo dawna. Miało być szerokie grono znajomych oraz łowienie karpi połączone z małą urodzinową imprezką. Niestety jak to czasami bywa z dalekosiężnymi planami - wszystko legło w gruzach. Wyjazd z różnych przyczyn nie doszedł do skutku. Byłem mocno zdenerwowany zaistniałą sytuacją, jednak bardzo zależało mi na tym, aby ten czas spędzić nad wodą, ponieważ byłby to dla mnie wymarzony prezent. Całe szczęście, że jestem człowiekiem, który nie musi mieć towarzystwa na zasiadce. Samotne łowienie nie jest dla mnie niczym nadzwyczajnym, a wręcz bardzo przeze mnie lubianym. Tak, więc postanowiłem w pojedynkę spróbować swoich sił nad łowiskiem Stary Staw.
Kiedy w niedzielę przed południem zjawiłem się nad wodą, była piękna, słoneczna pogoda. Pierwsze kroki skierowałem na pobliski wał, z którego doskonale widać całą zatokę, którą zamierzałem obławiać. Na obserwacji wody spędzam dłuższą chwilę, jednak moim oczom nie ukazały się żadne ryby, ale za to dostrzegłem kilka wypłyceń, które wydały się być sensownym miejscem do położenia zestawu. Wraciłem na swoje stanowisko, aby rozłożyć karpiowy domek i przygotować się do wędkowania. Kiedy wszystko było już gotowe do działania, zabrałem się za sondowanie łowiska, robiąc to za pomocą wędki z markerem.
Tej czynności poświęciłem dość dużo czasu i dzięki temu poznałem mniej więcej strukturę dna. Przyszedł czas na „uzbrojenie” wędzisk. Każdy zestaw końcowy wyglądał tak samo - mam sto procent zaufania do przyponu BlowBackRig. Chwyta pysk ryby bardzo mocno i jeśli jest dobrze skonstruowany, ma ostry hak i w trakcie holu nie popełnimy żadnego błędu, możemy być pewni, że ryba nam z haka „nie zleci”.
Jedynym jego mankamentem jest to, iż podczas rzutu lubi się splątać, ale kiedy na przypon założymy siateczkę PVA - problem mamy z głowy. Na jeden zestaw założyłem bałwanka z kulek o smaku Angry Plum 18mm+14mm pop-up dumbels. Na dwa kolejne zestawy poszły kulki wykonane samodzielnie na bazie miksu DevilKrill z dodatkiem drobnych ziaren.
Wędki zarzuciłem, więc czas było zanęcić. Jako że miejsca, w których łowiłem nie były zbyt daleko od brzegu - do nęcenia używałem łyżki zanętowej oraz rakiety typu Spomb.
Wszystko wykonałem, mogłem wygodnie sobie siąść i delektować się piękną pogodą.
Nie mija zbyt dużo czasu i jest pierwsza „rola” z kołowrotka. Ryba była bardzo silna i nie dała łatwo się holować, jednak po kilku długich minutach trafia do podbieraka. Piękny grubasek melduje się na macie, a waga wskazuje 14,2 kg. Wymarzone rozpoczęcie zasiadki! Szybka sesja z karpiem i wraca z powrotem do wody.
Bałwanek z kulek o smaku Angry Plum okazał się skuteczny. W chwilę potem zestaw leżał ponownie w tym samym miejscu, a ja donęciłem standardowo łyżką kulek i pelletów DevilKrill i Kil Krill. Cała noc minęła spokojnie bez najmniejszego piśnięcia. Jednak przy porannej kawie nastąpiło kolejne branie. Tym razem młodsza brać karpiowa zachwyciła mnie swoją obecnością na macie.
Jest piękny, słoneczny dzień, więc trzeba wznieść urodzinowy toast. To już 28 lat jak „dreptam” po tej ziemi i choć widzicie jedną szklaneczkę, to dodam, że w opróżnieniu butelki pomógł mi nowo poznany kolega Maciej, którego w tym miejscu pozdrawiam i dziękuję za pomoc w fotografowaniu ryb.
Kiedy ułożony wygodnie w swoim fotelu łapię wiosenną opaleniznę, następuje silne branie. Po dość emocjonującym holu karp pozuje już do zdjęcia. Waga tego Cyprinusa to 11,4 kg.
Wieczorem nadeszła burza i totalne załamanie pogody. Zerwał się silny wiatr i mocno lał deszcz. Mimo tego, po niedługim czasie znowu lekko się wypogadza. Czytałem książkę, by po chwili usłyszeć niesamowity pisk sygnalizatora. Kiedy podbiegłem do wędki była wygięta w pałąk, a ze szpuli kołowrotka z prędkością światła wybierana była żyłka. Docinam rybę i od razu czuję jej niesamowitą moc. Mimo tego, iż hamulec mam znacznie dokręcony, karp bez problemu robi kolejne odjazdy. Walka trwa dobrych kilka minut, a ryba ani myśli o kapitulacji. Jest strasznie silna i waleczna. W końcu pierwszy raz widzę karpia pod powierzchnią wody! Jest potężny i w dodatku pełnołuski. Nogi lekko mi zadrżały i pomyślałem, żeby tylko mi się nie spiął…
Mijały kolejne minuty naszej potyczki i widziałem, że ryba powoli daje za wygraną, by ostatecznie wylądować w podbieraku. W tym momencie „lejce” mi puściły i krzyczałem w niebogłosy, oddając okrzyki radości. Karp był naprawdę wielki! Po chwili na moim stanowisku była już Ola - opiekunka łowiska oraz kilku kolegów karpiarzy z innych stanowisk. Przystąpiliśmy do ważenia ryby. Serce mi stukało dosyć mocno i zadawałem sobie pytanie - czy będzie 20 kg??? Zawiesiłem worek z rybą na wagę i widzimy 22 kg. Odejmując wagę worka (1,8 kg) zostaje nam 20,2 kg żywej wagi!!! Mam rekord życiowy, a jednocześnie ryba ta jest oficjalnym rekordem łowiska Stary Staw. Szczęśliwy do granic możliwości pozowałem z karpiem do zdjęć, by następnie rytualnie zwrócić mu wolność. Od wszystkich obecnych osób otrzymałem gratulacje, co było bardzo miłe. Po raz kolejny Angry Plum okazał się strzałem w dziesiątkę. Karel się nie mylił mówiąc- Śliwki Niklowe to bomby proteinowe… ja jestem tego samego zdania.
Nie wiedząc, kiedy zasypiam, a budzi mnie kolejny pisk centralki… Po chwili przy lejącym z nieba deszczu holowałem kolejnego karpia. To już następna ryba na ten sam kij i tą samą przynętę.
Warunki pogodowe zmieniły się diametralnie, wiał silny wiatr, padał deszcz i było raptem kilka stopni powyżej zera. W związku z zaistniałą sytuacją postanawiam jeden zestaw umieścić około 15 metrów od brzegu gdzie jest chyba najgłębsze miejsce w obszarze mojego łowiska. Zarzucam tam wędkę „uzbrojoną” w kulkę własnej produkcji na Miksie DevilKrill i dodatkowo miejscówkę donęcam dwiema garściami kulek w tym samym smaku.
Dzień minął na pogawędkach z nowo poznanymi kolegami. Piwko, tematyka karpiowa, plener i mimo fatalnej oraz zimnej aury i tak było pięknie. Kiedy tak dyskutowaliśmy, stojąc w pobliżu moich wędek zauważamy delikatne podskoczenie swingera, by po chwili zobaczyć kij wygięty do boku i ujrzeć niesamowicie silne branie. Karp natychmiast wpłynął w zatokę trąc moją żyłkę o trzciny i krzaki, jednak ta, na szczęście wytrzymała przeciążenia. Przeszedłem z wędką przez wszystkie chaszcze, by zdobyć kontakt z karpiem na otwartej wodzie. Sztuka ta udaje mi się wzorowo i po niedługim holu kolejny piękny karp ląduje w podbieraku. Maciej - dzięki, że byłeś. Bez Twojej pomocy ta ryba mogłaby nie pozować do zdjęcia, a tak jest 15,5 kg pięknej sztuki na macie! Ryba wzięła z dołka, o którym wspominałem. Miałem nosa.
Ryba wzięła z dołka, o którym wspominałem. Miałem nosa. Cały wieczór i kolejna noc to walka z silnym wiatrem i lejącym deszczem. Ranek powitał mnie chłodem i odwiedzinami sarenek.
Całe szczęście z biegiem czasu lekko się wypogodziło i mogłem w miarę na sucho zwijać sprzęt.
Moja urodzinowa zasiadka, choć miała wyglądać inaczej wyszła tak, że lepiej nie mogłem sobie tego wymarzyć. Spędziłem ten czas nad wodą łowiąc piękne karpie i do tego bijąc swój rekord życiowy. Czy można otrzymać lepszy prezent urodzinowy? Jestem spełniony i zadowolony, a najbardziej cieszy mnie fakt, iż łowisko z charakterem, jakim niewątpliwie jest Stary Staw zostało przeze mnie ujarzmione.
Życzę Wszystkim tak samo łownych i owocnych zasiadek.
.